20.6.10

Nowe Zoo

Mamy z Poznaniu dwa ogrody zoologiczne - Stare Zoo i Nowe Zoo.
Stare Zoo umiejscowione jest praktycznie w centrum Poznania, jego historia sięga XIX wieku:

"Stare ZOO, niegdyś zwane Zwierzyńcem, założone zostało w niecodzienny sposób przez grupę dowcipnych graczy w kręgle. Spotykali się oni przy kuflu piwa w nieistniejącej już restauracji dworca Kolei Starogardzko - Poznańskiej przy ul. Zwierzynieckiej. Nadszedł pewien dzień 1871 roku, w którym to prezes kręglarzy obchodził jubileusz 50 rocznicy urodzin. Jakież było jego zdziwienie, gdy zobaczył, nie tyle swych gości, co niesione przez nich prezenty! Były nimi spotkane na ulicach Poznania zwierzęta: świnia, koza, baran, kot, królik, wiewiórka, gęś, kaczka, kura, paw, tresowany niedźwiedź i małpa. Menażeria, z racji swych rozmiarów i wymagań, została na prośbę szacownego jubilata umieszczona w ogródku restauracyjnym, „ażeby zwierzęta te eksponowano stale w ogrodzie, nie tylko dla rozrywki, lecz i dla pouczania oglądających je i ażeby ta, na razie skromna kolekcja, stała się zaczątkiem przyszłego zbioru zoologicznego”. W ten oto sposób w 1874r. powstało Towarzystwo Akcyjne Ogród Zoologiczny." (źródło: oficjalna strona zoo).

Rozwój miasta spowodował, że dziś w odczuciu wielu mieszkańców Stare Zoo jest kompletnym nieporozumieniem, gdyż nie można zapewnić tam zwierzętom "godziwych" warunków (drące się w niebogłosy małpy w środku miasta, to jest coś ;) ).
W latach 70-tych otwarto, planowane już od lat 30-tych, Nowe Zoo (myślę, że będzie funkcjonowało jako "nowe" już zawsze, mimo że minęło prawie 40 lat) na obrzeżach miasta, praktycznie w lesie:

"W 1974 roku, a więc w setną rocznicę powstania ZOO przy ul. Zwierzynieckiej, udostępniono zwiedzającym Nowe ZOO na Białej Górze, w pobliżu Jeziora Maltańskiego. Pierwszymi mieszkańcami położonego na skraju miasta pagórkowatego, zadrzewionego terenu, były jelenie europejskie, daniele, wielbłądy, lamy oraz ich dzicy przodkowie - gwanako. Ich wybiegi miały charakter prowizoryczny, a część zwierząt zasiedlała zaplecza hodowlane w obrębie fortu. Nowe ZOO systematycznie ulegało rozbudowie. Powstały nowe wybiegi i pawilony dla powiększającej się liczby zwierząt. Pierwotnie planowano przeniesienie Starego ZOO w całości, jednak w 1976 roku zostało ono objęte rejestrem zabytków i musi zostać zachowane." (źródło: strona zoo)

Wycieczka do Nowego Zoo jest wyprawą na cały dzień. Mimo imponujących rozmiarów (podobno drugie co do wielkości w kraju) niektóre klatki ptaków drapieżnych są śmiesznie małe. Spacer przypomina wyprawę do lasu, krajobraz urozmaicają liczne jeziorka i strumyki. Z okazji wizyty "z zagranicy" wybrałam się tam z "moimi" gośćmi pierwszy raz od kilku lat. Zabawę mieliśmy przednią, mimo że nie jechaliśmy "Maltanką", czyli kolejką wąskotorową, która dowozi chętnych z Ronda Śródka pod bramę Zoo, nie zatrzymując się nigdy na żadnej ze stacji: ani na "Ptysiu", ani na "Balbince". Tym razem nie udało nam się z przyczyn czasowych dotrzeć do motylarni, czego żałuję bardzo.

Flamingi z plastikowymi nogami:


Te rzęsy!

Duma Nowego Zoo - Słoniarnia:



Nie udało się uchwycić załatwiającego swe potrzeby fizjologiczne strusia - nigdy czegoś podobnego nie widziałam :O

31.1.10

Rusałka

Sztuczne poznańskie jezioro Rusałka, otoczone przez miejskie lasy.
Okolica ta nie jest naszym ulubionym miejscem spacerowym, pozwala jednak zaczerpnąć trochę leśnego krajobrazu, nie ruszając się daleko od domu. Latem jest bardzo popularnym miejskim kąpieliskiem (chociaż osobiście nie wyobrażam sobie kąpania się w takiej żyburze), panuje tu zazwyczaj tłok w najgorętsze dni. Zimą, zwłaszcza taką zimą, jaką mamy obecnie, przychodzą tu najbardziej wytrwali ;). Przypadkiem znalazłyśmy grób "jeńców wojennych, którzy zginęli w czasie kopania jeziora" (tak głosił napis), nie miałam do tej pory pojęcia, że powstało w czasie wojny (1943) i było tworzone rękami jeńców. Jak się również okazało, w okolicznych lasach rozstrzeliwano także ludzi.

Wiało i szumiało tak, że miałam wrażenie, że jesteśmy nad morzem. Jezioro całe zamarznięte (tym razem nie przechodziłyśmy na szagę na drugi brzeg, ja jednak czuję respekt przed zamarzniętymi zbiornikami), śniegu miejscami po kolana.





18.11.09

9.Marsz dla Życia

W niedzielę 22. listopada z 9 poznańskich kościołów ruszy dziewiąty, ostatni Marsz dla Życia.

O 18 msze w 9 poznańskich kościołach, o 19:30 zakończenie na placu Adama Mickiewicza.


13.11.09

Gościnnie: Bydgoszcz

Jako szanująca się poznanianka 11. listopada, czyli imieniny ważnej ulicy w Poznaniu oraz dzień, w którym jeżeli nie ma się rogala w domu, to tak jakby nie było opłatka w Wigilię, spędziłam z przyjaciółmi w Bydgoszczy ;)
Jadłam tam pizze mojego życia (hmmm, ciekawe czy dowożą do Poznania...). Miasto zrobiło na mnie bardzo dobre wrażenie - kamienice porwały moje serce.





(budynek poczty przypominał mi kościół św. Anny w Wilnie)


(wejście do kościoła Klarysek)


(po bramach znowu łaziłam :D )


1.11.09

Każdy z Dębca to przestępca?

Dębiec jest częścią Wildy, został dołączony do Poznania w latach 20-tych XX. wieku. Kojarzony jest głównie z zakładami im. Hipolita Cegielskiego i z blokowiskiem będącym żyjącym socrealizmem. Jaka jest odpowiedź na pytanie zawarte w temacie ( ;) ) ? - Żadną miarą...

Jest taki kąt na Dębcu, który bardzo kocham, gdy byłam dzieckiem mieszkałam bardzo niedaleko (jestem dzieckiem z Wildy ;) ), a cmentarz tam leżący jest moim faworytem, jeżeli chodzi o poznańskie cmentarze. Gdybym miała zdecydować, gdzie chciałabym być pochowana (jeżeli to miałoby jakiekolwiek znaczenie ;) - a przecież nie ma), to wybrałabym zdecydowanie ten cmentarz. Leżą tu mój pradziadek i wujek. Gdy byłam w początkowych klasach szkoły podstawowej, przychodziliśmy tu sprzątać opuszczone groby. Cmentarz ten był długo zaniedbywany i praktycznie zamknięty dla nowych pochówków. W ostatnich latach wiele się jednak zmieniło (wybrukowali główną alejkę!), cmentarz zaczął tętnić życiem (wiem, to dziwnie brzmi, ale mi się podoba ;) ). Lubię cmentarze, nie boję się ich. O 24 nie chciałabym być nigdzie sama poza domem, więc na cmentarzu też nie, nie boję się duchów, tylko niektórych ludzi.
A, nie umiem fotografować cmentarzy. Nie wiem dlaczego, zawsze wydaje mi się, że moje zdjęcia nie oddają "tego czegoś". Tak było w Wilnie, tak było i dziś.
Zapraszam do oglądania:










Okolice cmentarza są bajkowe... Ulice Bzowa, Lipowa, Plac Lipowy, Bluszczowa i Wiśniowa. Tak jakby 100 metrów dalej nie szalał industrialny krajobraz socrealizmu, nie jeździł pociąg, ani tramwaj.


(prawie jak w Sopocie ;) )




7.10.09

Pro Sinfonika

Ten post nie będzie do patrzenia, ale do czytania. Powinien być do słuchania...

Nie wiem czy jakiekolwiek miasto poza Poznaniem może cieszyć się przywilejem istnienia w nim "Młodzieżowego Ruchu Miłośników Muzyki", czyli po prostu "Pro Sinfoniki".

"Pro Sinfonika" powstała w latach 1967/68 r. założył ją pan Alojzy Andrzej Łuczak (wszelkie informacje techniczne można znaleźć na zalinkowanej przeze mnie oficjalnej stronie ruchu) i od początku swojego istnienia za cel stawia sobie przybliżanie muzyki klasycznej (i nie tylko) młodym ludziom.
Nie będzie przesadą, gdy stwierdzę, że wychowałam się na "Pro Sinfonice", moja mama była już w swojej młodości bywalczynią koncertów. Byłam już "Kolorową Nutką" w przedszkolu, comiesięczne wizyty w Auli UAM, gdzie odbywają się koncerty, było moim chlebem powszednim i do dziś czuję się tam jak w domu. Repertar jest bardziej lub mniej udany, jednak koncert symfoniczny na żywo było i jest dla mnie zawsze fascynującym wydarzeniem (nie mówiąc już o przystojnych grajkach ;) ). Każdy instrument gra swoje, a tworzą razem niesamowitą całość i harmonię.
Nie pochodzę z "dobrej rodziny z tradycjami", a wychowałam się na muzyce klasycznej. "Cztery pory roku" Vivaldiego były dla mnie tym, czym dla niektórych moich rówieśników piosenki Backstreet Boys.
Zachęcam wszystkie poznanianki i poznaniaków to zajrzenia do tegorocznego repertuaru, zawsze się znajdzie coś interesującego (nie trzeba kupować karnetu, przed koncertami są do kupienia wejściówki jednorazowe), a dzieciaki naprawdę są w stanie wysiedzieć na koncercie we względnym spokoju ;)

25.9.09

Park Wilsona

Park Wilsona to najstarszy poznański park, założony pod koniec XIX wieku. W związku z tym, że był kiedyś Ogrodem Botanicznym jest tu naprawdę dużo ciekawych roślinek (w podanym linku więcej informacji).
W moim subiektywnym odczuciu jeden z najpiękniejszych poznańskich parków. Uwielbiałam dreptać przez niego codziennie do i ze szkoły.








W czasie wojny park był "Nur für Deutsche", niedaleko palmiarni znajduje się schron przeciwlotniczy - podczas wojny używany przez cywilną ludność niemiecką mieszkającą w pobliskich luksusowych kamienicach (można zwiedzać - zwiedzałam, puszczają z taśmy warkot samolotów, żeby można się bardziej wczuć, a na ścianach są wyryte imiona i daty...).
W parku oczywiście znienawidzona przeze mnie palmiarnia - gdy byłam dzieckiem odwiedzaliśmy ją zimą, mama jednak ubierała nas dosyć ciepło, więc bardzo tam cierpiałam z gorąca. Poza tym roślinność nie bardzo mnie interesowała i to mi akurat zostało do dziś. Reasumując - palmiarnia wzbudza moją niechęć do dziś.

P.S. Rooda, chciałam Cię tam zabrać, ale Ty byłaś zmęczona - to tak tylko, żeby potem nie wyszło tak jak z tym obiadem, co Ci podobno nie chciałam dać ;).